Twoim największym rywalem nie jest osoba, która staje z Tobą na starcie. Twoim jedynym przeciwnikiem jest osoba, którą widzisz w lustrze.
Jeszcze kilka dni temu nie byłem pewny, czy miniony rok wart jest szerszego podsumowania, bo niestety był to rok nieustających kontuzji i problemów z nogą. A to raczej coś, o czym na pewno każdy chciałby szybko zapomnieć, zwłaszcza wchodząc w Nowy 2018 Rok.
Tylko czy powinienem? Kontuzja nauczyła mnie żeby nie patrzeć wstecz. Prawda jest taka, że idąc w tym kierunku nigdzie bym nie doszedł. Rezygnując z wielu treningów w tym czasie nie udało mi się wzmocnić ciała tak jakbym tego chciał, ale w zamian otrzymałem coś innego – uświadomiłem sobie, że bez biegania nie da się żyć. Nie wierzcie ludziom, którzy starają się Wam wpoić, że jest inaczej. Mówię całkowicie poważnie. Jeśli zaczniesz i się szczerze wkręcisz, uzależnisz, każda chwila rozłąki z butami będzie jak utrata części siebie. Przyznaję otwarcie – jestem biegowym ćpunem. Wiem, że na runoholizm nie ma żadnego lekarstwa i jedyne grupy wsparcia jakie istnieją, to te pogłębiające jeszcze bardziej głód biegania. <3
Chciałbym Wam za to mocno podziękować wysyłając miliony uścisków prosto z mojego serca – to dla każdego kogo kiedykolwiek udało mi się spotkać na biegowej ścieżce. Dla osób, z którymi wylewałem pot nie tylko na zawodach, ale i wspólnych treningach. Dla osób, których nie poznałem, a przypadkowo mijałem podczas samotnego wybiegania w parku. Jeśli określają nas ludzie, którzy nas otaczają to jestem szczęśliwy, że spotkałem na swej drodze tylu niesamowitych biegaczy, którzy z pasją pokonują każdy kilometr i robią to, co kochają. <3 To też słowa dla tych biegowych wariatów, których spotkam w przyszłości!
Uczucie, którego doświadczamy pokonując każdy kilometr jest warte naszej walki. Chcę Wam o tym przypomnieć. Dlatego też powstał ten wpis. Bo marzenia, nawet te najmniejsze, trzeba gonić. Już sama droga do ich spełnienia może okazać się czymś niezwykłym i wartym podjętego przez nas ryzyka.
Powodów, by zacząć biegać jest wiele i każdy z nich będzie dobry. Zdjęcie, którym się z Wami poniżej dzielę, przypomniało mi, że wszyscy jesteśmy biegaczami – ja, Ty, ktoś z Twoich bliskich, czy też ktoś zupełnie Ci obcy. Nie dlatego, ze biegamy wolniej, czy szybciej od innych. Jesteśmy nimi, bo biegamy i stało się to naszą pasją. Wiem, że gdy wrócę do biegania już za kilka tygodni, będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. <3 Były momenty na zawodach, że chciałem odpuścić, jednak serce przypominało, że bieganie jest tym, co chcę robić całe życie i że jeszcze chwilę trzeba powalczyć. Jest o co! <3
Wraz z początkiem stycznia pojawił się u mnie problem z kolanem. Miałem uczucie jakby ktoś wsypał mi garść igieł, a następnie zaszył je w moim ciele. W ciągu 3 kolejnych miesięcy odwiedziłem więcej specjalistów niż przez ostatnie kilka lat. Nikt, dosłownie nikt, nie był w stanie powiedzieć, co mi dolega i co jest powodem nieustającego bólu. Nie będę rzucał nazwiskami, ale od jednego usłyszałem nawet, że nie będę mógł już nigdy biegać.
Od tych słów minęło 5 minut. Tyle czasu potrzebowałem, by przetrawić wszystko, podnieść głowę i uśmiechnąć się do siebie. Nie zamierzam nigdy rezygnować z biegania, tak też było wtedy. Bieganie przewróciło moje życie do góry nogami. Zawsze na lepsze, nigdy na gorsze. W końcu trafiłem w dobre ręce i dzięki Łukaszowi wróciłem do pełnej sprawności.
Po kilkumiesięcznej abstynencji głód na bieganie się pogłębił. Czułem się jak ćpun. Chciałem wszystko od razu. Na majowym Spartan Race upadając noga wpadła mi do dziury. Miesiąc temu okazało się, że mam ułamany fragment kości i aby pozbyć się bólu trzeba będzie usunąć go operacyjnie. Służba wielokrotnie pokazała mi, że są ludzie, którzy zmagają się z gorszymi problemami. Świat jest zbyt duży byśmy byli jego pępkiem. W najtrudniejszych momentach zawsze przypominam sobie słowa 2pac’a – keep ya head up.
Możemy walczyć nawet z samym diabłem i jesteśmy w stanie wygrać każde starcie. Wystarczy tylko, że damy z siebie wszystko i się nigdy nie poddamy. Zawsze i do samego końca.
Planów na ubiegły rok miałem wiele. Kontuzje nie przeszkodziły mi w spełnieniu większości z nich. Wystartowałem w około 25 zawodach. Każdy bieg to zupełnie inna przygoda, ale wciąż jest to ta sama szansa poznania masy zakręconych ludzi – osób pełnych pasji i radości życia. Poniżej w mojej ocenie top biegowych wydarzeń, które na długo pozostaną w mojej pamięci.
Najważniejszym dla mnie jak co roku był Wings For Life World Run. Bieg, w którym biegniemy dla tych, którzy nie mogą. Wielokrotnie powtarzałem, że bieganie dodaje skrzydeł. Ale gdy połączymy to z możliwością pomocy innym, wtedy jesteśmy w stanie przenosić góry. To co wydaje się początkowo niemożliwe, nagle okazuje się w zasięgu naszych rąk, w tym wypadku nóg. Poprzednie dwie edycje kończyłem przy fladze oznaczającej 21km. W ub. roku Adam Małysz dopadł mnie dopiero po 30km – dystans, który okazał się również najdłuższą trasą jaką przebiegłem do tej pory. <3 Sprawdźcie jakich emocji możecie się spodziewać klikając w link –> Pobiegnijmy dla tych, którzy nie mogą na Wings For Life World Run. 😀
Uśmiech wciąż nie schodzi z buzi i już czekam na datę startu. 😀 Tym razem udało się utworzyć drużynę Happy Runners, do której serdecznie zapraszam każdego z Was!
Na drugim miejscu nie jestem w stanie postawić jednego biegu, więc będzie ich aż 5. Mówię tutaj o półmaratonie w Gdyni, Poznaniu, Białymstoku, Wrocławiu i Krakowie – różne lokalizacje na mapie Polski, które w całości pozwoliły zdobyć Koronę Polskich Półmaratonów. Wciąż nie wierzę jak udało się to ukończyć. <3 Najlepiej poszło mi w Białymstoku, gdzie metę przekroczyłem z czasem 1:38:19.
Trzecie miejsce na podium należało do Warszawskiej Triady. Bieg Konstytucji 3 Maja, Powstania Warszawskiego i Niepodległości, które odbyły się dzięki Banku PKO. <3 Ten pierwszy to również nowa życiówka na 5km – 19:31 i miejsce 122/4264. 🙂 Wciąż pamiętam jak nogi chciały odpuścić, a serce ciągnęło do walki.
Wielokrotnie słyszałem, że biegacze to wariaci, którzy jeżdżą po całej Polsce i świecie, a wszystko tylko po to, żeby przebiec się te kilka kilometrów i wrócić.
Pewnie mają rację, ale gdyby nie ta miłość do biegania, która czyni z nas wariatów, to nie odwiedzilibyśmy tych wszystkich cudownych miejsc i nie poznali tylu pozytywnych osób. Wierzę, że nasza pasja pozwala nam nie tylko być lepszymi biegaczami, ale przede wszystkim ludźmi. 🙂
Jeśli służba daje Ci możliwość realizowania swojej pasji to wiesz, że nawet sekunda włożonego czasu w wykonanie zadań doda energii większej niż karton Red Bulli. <3 Ubiegły rok to również mój debiut w organizacji biegów. W listopadzie po raz pierwszy zawodnicy mogli wystartować w Niebieskim Biegu Niepodległości. Pierwsza edycja skierowana była do policjantów i pracowników Policji, ale impreza okazała się tak ogromnym sukcesem, że na pewno będziemy chcieli ją kontynuować. <3 W maju tego roku możecie spodziewać się kolejnego biegu, ale tym razem będzie mógł w nim wystartować każdy z Was! <3
Poza tym po raz kolejny jako wolontariusz wsparłem ekipę Runmageddon. Podczas Finału Ligi w Pabianicach miałem okazję poznać pozytywnie zakręconych ludzi. Była to świetna przygoda, której na pewno jeszcze nie raz będę chciał posmakować. <3 Jeśli będziecie kiedyś mieli możliwość wsparcia w podobny sposób jakiegokolwiek biegu, to warto to zrobić. Jest to idealna okazja, żeby zobaczyć jak to wygląda z drugiej strony i ile organizatorzy wkładają w to pracy. Gwarantuję Wam, że będziecie bawić się równie dobrze, co na finale ligi mistrzów! 😀
Zmniejszona ilość treningów w 2017 roku pozwoliła mi poświęcić wolny czas na rozwój na wielu innych płaszczyznach i możliwość zaangażowania się w zupełnie nowe projekty, nie tylko biegowe. W chwili, w której na łódzkiej mapie gastronomii pojawił się food truck Bangkok – lody tajskie zostałem zaproszony do skomponowania nowego smaku lodów. Następnie miał on pojawić się sezonowo w nowej ofercie. Pomysł na dobranie składników i połączenie ich ze sobą zaskoczył prawie wszystkich. 😀 Kit Kat, banan i bekon – całość stworzyła coś niesamowitego, co więcej takiego połączenia nie było chyba nigdy wcześniej w lodach. Idealny powód żeby jeszcze bardziej czekać na cieplejsze dni, bo właśnie wtedy ponownie ten punkt pojawi się na mapie gastronomii. Wierzę, że po raz kolejny z moim smakiem. 🙂
Jeśli jesteście tu ze mną jakiś czas to wiecie, że poza moim uzależnieniem od endorfin, w moim sercu jest też miejsce na żelki, czy burgery. <3 Kocham jeść, dlatego biegam. Kocham biegać, dlatego też jem. O mojej miłości do burgerów pisałem wielokrotnie. Od momentu, w którym zostałem zaproszony do współtworzenia drużyny #BobbyTeam, mam wrażenie, że codziennie mam dzień dziecka. Naprawdę jestem bardzo szczęśliwy i dziękuję Bobby Burger za przygarnięcie mnie do swojej rodziny! Pasja, energia, siła – jedne z wielu elementów, które nas połączyły.
Zrealizowaliśmy wspólnie kilka naprawdę fajnych akcji, wiem, że jeszcze więcej przed nami!
Jeśli jeszcze nie widzieliście to koniecznie sprawdźcie również spot, który nagraliśmy. Ostrzegam, że wgniata w fotel jak dobre kino akcji i napędza do działania bardziej niż zgrzewka energetyków.
Od zawsze marzyło mi się, by jeździć po świecie i brać udział w najróżniejszych wyzwaniach związanych z jedzeniem. Czy to na czas, czy w takich ilościach, od których od samego patrzenia boli brzuch. 😀 Burgery w Bobby Burger nakręciły mnie do robienia najróżniejszych wyzwań związanych z jedzeniem i wiem, że w 2018 będzie ich jeszcze więcej. <3 Idealna okazja żeby spotkać się ze swoim przeznaczeniem i je zjeść! <3
Przypomnę chociażby dwa ostatnie:
– W 30 minut miałem do pokonania: PI-NUT, Double Death By Cheese, Double Trouble With Bacon i jakby tego wszystkiego było mało – urodzinowego burgera. Cztery bułki brioche, każda z podwójną wołowiną i z niezliczoną ilością dodatków. 😮
Ser, bekon, sałata, ogórek, cebula, pomidor, jalapeno, masa sosów… i tak mógłbym jeszcze wymieniać. 😀
- również w 30 minutowym challengu musiałem zjeść Double Trouble With Bacon z 7 kawałkami wołowiny. Wraz z ekipą lokalu zbudowaliśmy najpiękniejszą mięsną konstrukcję na świecie, całość była wielkości mojej twarzy. 😀
Zapamiętajcie kochani. W starciu człowieka z jedzeniem zwycięzca może być tylko jeden! <3
2017 rok to również dołączenie do naszej małej rodzinki Jimmiego. <3 Ten wariat skradł moje serce i sprawił, że chciałem wraz z Cooking Monster zrobić coś dla innych psiaków! Na święta zorganizowaliśmy akcję „Zostań Mikołajem dla zwierzaków”. Kilkadziesiąt osób dosłownie zaangażowało się całym sercem i nie tylko wsparło akcję finansowo, ale i rzeczami, które przydadzą się podopiecznym Schroniska Medor. Ilość osób jaka pojawiła się na miejscu i chciała spędzić czas z psiakami przerosła nasze oczekiwania. 😀 Tego dnia każdy z towarzyszem na 4 łapach wyszedł na spacer, kilku wariatów głodnych biegania zdecydowało się również na szybsze tempo i interwały. Sprawili ogromną radość zwierzakom, ale i w niektórych przypadkach przywróciliście wiarę w ludzi, co było widać po ich ogonkach, które latały z prędkością światła. ;D