Runmageddon, bo czasem drogę do szczęścia trzeba sobie utrudnić! <3

Przez prawie 30 lat zdążyłem się nauczyć, że każde zwycięstwo cieszy bardziej, gdy osiągnięcie go wymaga od nas więcej niż zazwyczaj. Kilkanaście lat temu słuchając płyty Światła Miasta Grammatik, słowa z piosenki „Nie ma skróconych dróg” trwale zapisały się w mojej pamięci i wierzę, że jeśli czegoś mocno pragniemy i ze wszystkich sił dążymy do osiągnięcia celu, nie ma możliwości żeby się nie udało.

Organizatorzy Runmageddonu są mistrzami w stawianiu ‚kłód pod nogi” i tak podczas biegu fundują nam pełną gamę przeszkód i ani przez chwilę nie ułatwiają przejścia drogi dzielącej nas od startu do mety. <3

W Runmageddonie planowałem wystartować na początku roku, gdy rozpisywałem sobie najważniejsze biegi na 2017 rok. Zapragnąłem postawić sobie kilka nowych wyzwań, w tym zdobycie tytułu weterana. Aby osiągnąć ten cel musiałem pokonać w ciągu jednego roku kalendarzowego rekruta (6 km/30 przeszkód), classica (12 km/50 przeszkód) i hardcore’a (21 km/70 przeszkód). Istnieje kilka sposobów na utrudnienie sobie tego zadania, a ja zdecydowałem się przebiec dwa pierwsze w ciągu jednego dnia. 🙂

Pierwsza z takich możliwości pojawiła się już w czerwcu. Niestety 3 tygodnie przed planowanym startem miałem mały wypadek podczas Spartan Race. Upadając z wysokości uszkodziłem prawą nogę, rozwalając tym samym staw skokowy i wiązadła. Czas jaki dzielił mnie między jednym, a drugim startem był zbyt krótki i pomimo tego, że serce chciało biec, zmuszony byłem odpuścić. Szczęście w nieszczęściu, że ekipa #rmg bez problemu pozwoliła mi zmienić datę startu i tym sposobem wyzwanie zostało przełożone na wrzesień. To właśnie w Trójmieście dane mi było rozpocząć walkę o tytuł weterana. Pięknie. <3

Dawno nie byłem nad polskim morzem, więc była to idealną okazja, żeby spędzić tam cały weekend. Z kwaterą trafiliśmy idealnie i do biura zawodów mieliśmy ok. 10 minut i to pieszo, więc pakiety startowe mogliśmy odebrać dzień wcześniej.

Plan na bieg był jeden, bawić się nim przez cały czas i zrobić jak najmniej burpees. 😀 W pierwszej kolejności o 11:00 czekał na mnie Classic, kilka godzin później o 20:15 Nocny Rekrut.

Wiem, że jest tu sporo osób, które biegi z przeszkodami mają już za sobą, ba, ukończyły ich dużo więcej ode mnie. Jest też grupa biegaczy, która pierwsze starty ma dopiero przed sobą. Dlatego nie będę zdradzał do końca przeszkód, by nie psuć Wam zabawy! 😀

Ich ilość jest ogromna. Przez uczestników została wybrana nawet ich najlepsza dziesiątką. Zastanawiałem się czy podzielić się z Wami ich dokładniejszym opisem, ale ostatecznie zdecydowałem się wypisać tylko ich nazwy. Chcę żebyście mogli sobie wyobrazić, to co czeka na Was na trasie:

  1. Multi Rig
  2. Indiana XXL (mój osobisty faworyt) <3
  3. Pole Dance
  4. Helikopter
  5. Fireman
  6. Ścianka do wody
  7. Końska
  8. Komandos
  9. Ogniowa
  10. Lodowa

Zdjęcia pobrane z fb organizatorów.

Możesz być pewny, że na mecie skończysz cały brudny, spocony, poobijany, a do domu wrócisz z nowymi siniakami, a nawet bliznami do kolekcji. W trakcie może nie zabraknąć myśli „ku#wa i ja jeszcze za to zapłaciłem :D”. Mogę jednak obiecać Ci jedno – będą chwilę, że będziesz przekraczać swoje granice walcząc ze swoimi słabościami, a i tak będziesz się uśmiechał. Każdy kilometr na Runmageddonie nazwałbym kilometrem szczęścia, powodów do radości tutaj nie brakuje. Bo tak naprawdę, co zrobić, żeby ból stał się przyjemnością? Robić to, co się kocha! 🙂 😀

Moje problemy ze stawem skokowym zmuszały mnie do pokonania niektórych przeszkód niczym baletnica, cały czas starając się jak najmniej dotkliwie opadać na nogi. Wszyscy znajomi startowali w innych falach, ale niewątpliwym plusem tego biegu jest to, że tak naprawdę nigdy nie jesteś tutaj sam. Od chwili startu, osoba, która stoi obok Ciebie jest Twoim bratem i siostrą. Możesz być pewny, że w najtrudniejszych momentach będzie na Ciebie czekać wsparcie, a i Ty możesz się nim okazać dla kogoś innego. Przekonałem się o tym na własnej skórze, zyskując nowe znajomości. Z większością osób spotkam się jeszcze na niejednym biegu. <3

Wyjątkowo nie będę pisał w tym wpisie większego podsumowania. Zakończę fragmentem wspomnianego na początku kawałka Grammatika.

„Potem powiesz spełniłem mego życia marzenia wszystkie

Po co iść na łatwiznę

Warto czasem złapać bliznę, od życia

By unieść ręce wraz z ostatnim gwizdkiem”

Jeśli chcecie w tym roku przeżyć niesamowitą przygodę i dobrze się bawić to nadarza się do tego idealna okazja. 😀 W drugiej połowie listopada w centrum Polski, w Łodzi, czeka na Was finał ligi Runmageddon, a także rekrut, intro (3 km/15 przeszkód) i kids (specjalnie przygotowana trasa dla dzieci w wieku 4-11 lat). Na biegu w Łodzi pojawię się na pewno, jeśli nie jako zawodnik, to na pewno jako kibic. 🙂 Marzenie o weteranie będzie musiało poczekać, odkładam je na przyszły rok. Teraz pragnę przede wszystkim wrócić do zdrowia, a Wam życzę udanego pokonywania kolejnych przeszkód i kilometrów! 🙂