Provident Run i marsz po drugie! <3

Dobre rzeczy potrzebują czasu. Każdy z nas w pewnym momencie swojego życia dochodzi do takiej chwili, w której stwierdza, że za nasze szczęście i sukces jesteśmy odpowiedzialni my sami. Nikt inny.

Gdyby ktoś jeszcze pod koniec ubiegłego roku powiedział mi, że będę chodził z kijkami – nie uwierzyłbym. Za mną dwa miesiące zabawy z nordic walking, które zaowocowały pierwszym pudłem i drugim miejscem w klasyfikacji open.

 

Wróćmy jednak do charytatywnego biegu Provident Run.

Kilka tygodni przed biegiem zostałem zaproszony do drużyny #ŁódźGoldTeam. Grupy składającej się z 20 zakręconych biegowych wariatów, którzy poprzez swoje działania nakręcają do aktywności wszystkich wokół. Dodatkowo firma Provident za każdego członka tej drużyny postanowiła przekazać 100zł na Gajusza – fundację, która wspiera i pomaga chorym dzieciom. Jeszcze raz dzięki Radosław za zaproszenie i za to, że mogłem wziąć udział w tym projekcie! Nie ma nic lepszego niż start w biegu charytatywnym. Każde takie wydarzenie jest czymś wyjątkowym.

Obiecuję wszem i wobec, że nawet jak nie będę mógł biegać, będę szedł. Jak nie będę mógł iść, będę się czołgał – byle tylko poruszać się do przodu. Te wszystkie chore dzieci i ich rodzice zmagają się z dużo większymi problemami niż większość z nas. Gdy kiedyś będziesz mieć chwilę zwątpienia i zabraknie Ci motywacji pomyśl o tym z czym oni muszą się codziennie zmagać!

Pamiętajcie, kontuzja to nie koniec świata. Mimo bólu spowodowanego przerwą od biegania, to właśnie świat oferuje nam zupełnie nowe możliwości. Ważne żeby je zauważyć i wykorzystać!

Dawno nie widziałem tylu znajomych twarzy w jednym miejscu. Większość z nich wielokrotnie powodowała u mnie zaciesz od ucha do ucha. Z czystym sumieniem mogę nazwać ich prawdziwymi biegowymi przyjaciółmi! <3

Za chwilę miała wybić godzina startu, więc wszyscy ustawiliśmy się w blokach. Prawie 300 osób, a przed nami dość nietypowy dystans – 5,5 km! Las Łagiewnicki, czyli lokalizacja biegu i jego trasa była mi doskonale  znana. W ciągu roku odbywa się tu kilka innych biegów, a także Niebieski Bieg Niepodległości, który mam przyjemność organizować. Kolejna edycja odbędzie się już w 3 listopada, na którą serdecznie zapraszam – rezerwujcie miejsce w w swoich kalendarzach!

Od początku do końca chciałem dać z siebie wszystko. Wystartowałem najlepiej jak potrafiłem, pilnując nieustannie prawidłowej techniki. Zależało mi, żeby poprawić nie tylko czas, ale i krok sprzed pierwszych zawodów nordic walking. Do 4 kilometra udało mi się utrzymywać na trzecim miejscu cały czas „goniąc” i zmniejszając dystans do zawodnika przede mną. Ostatnie półtora kilometra to zwiększenie tempa i marsz jeszcze bardziej „do porzygu”. Gdy wypatrzyłem odpowiedni moment udało mi się zmienić lokatę na drugą wyprzedzając jednego z zawodników. Dawno nie czułem takiej adrenaliny, nawet wyłączyłem muzykę. Postanowiłem skupić się nie tylko na swoim oddechu, ale i osób za mną. Łydki przez całą trasę piekły niemiłosiernie. Nagle wszystko ustało, zobaczyłem metę i usłyszałem znajome głosy „dawaj stary, już blisko”.

Dziękuję za to, te słowa dodały skrzydeł jak po redbullu. Cieszyłem się jak głupi i to nie dlatego, że udało mi się zająć drugie miejsce. Poszły łzy po twarzy i doszedłem do wniosku, że jestem w stanie osiągnąć wszystko, co tylko sobie zaplanuję. Ciężka sumienna praca i wkładane serce zawsze pozwoli nam przekraczać nasze granice i ani kontuzja, ani ułamany fragment kości tego nie zmieni.

Dziękuję również wszystkim tym, którzy mocno trzymali kciuki przed startem jak i w jego trakcie! Jesteście mega! Ciężko będzie mi się Wam odwdzięczyć, ale jak wspomniałem na fb – gwarantuję Wam paczkę żelek! 😀

Przede mną ostatni miesiąc z kijkami zanim schowam je do szafy, i jeśli wszystko się powiedzie i zastrzyk czynnikami wzrostu się przyjmie, już w maju będę mógł wprowadzać pomału niewielkie akcenty biegowe!