Pączek Run, czyli najtłustszy bieg w Polsce!

Julia Child kiedyś napisała, że ludzie, którzy kochają jeść to najlepsi ludzie na świecie! („People who love to eat are always the best people.”) Zgadzam się z tym całym swoim sercem, no dobra, żołądkiem również! W końcu jeśli mowa o jedzeniu to nie może być inaczej!

Wielokrotnie angażowałem się w najróżniejsze projekty, gdzie pojawiała się szama. Mówię tutaj nie tylko stricte o samych wydarzeniach sportowych, ale również o festiwalach burgerów, ramenu, czekolady, czy Restaurant Week. Dla jednego z food trucków udało się skomponować pierwsze w Polsce lody z mięsem, które de facto okazały się petardą!

Jestem pomysłodawcą i współorganizatorem Biegu Głodomora, więc pomyślałem, że fajnie, by było zrobić kolejny projekt, który będzie mocno nastawiony na zajawkę. Kiedy padł pomysł, by zrobić bieg z pączkami na finiszu, pomyślałem, że frekwencyjnie będzie skromnie, a wydarzenie trafi maksymalnie do 50 osób! Liczba osób, która z każdą kolejną minutą dopisywała się do wydarzenia momentalnie mnie zamurowała. W ciągu  dwóch dni pojawiło się na nim 1500 osób! Dokładnie! Półtora TYSIĄCA największych biegowych łakomczuchów! I nie, nie mówię tu wcale o wadze. Zwłaszcza, że jak się później okazało praktycznie wszyscy byli wagi ‚piórkowej’! I tak bieg, który miał być mocno towarzyski, trafił ostatecznie, jak podpowiadają statystyki facebooka, do ponad 130 tysięcy osób!

Od początku głównym założeniem biegu było zrobienie czegoś dla funu, dla biegaczy, nie w celach zarobkowych! Wychodzę z założenia, że jeśli coś robię to ma to tak wyglądać jak sam bym chciał mieć. Nie było tutaj mowy o półśrodkach, czy drogach na skróty i wszystko miało być dopieszczone w każdym calu. Zależało mi, żeby wydarzenie było jednym z lepszych biegowych wspomnień wszystkich uczestników. Równie szybko jak w głowie zrodził się pomysł na bieg, pojawił się również pomysł na medal. Mało polski nadgryziony donut, a na nim moje życiowe motto „Biegam, żeby jeść. Jem, żeby biegać.” To właśnie ono mnie napędza do każdego treningu. Pojawienie się tego napisu na medal było w takim wypadku konieczne. Kilka dni pracy zaowocowało medalem, który widzicie na poniższym obrazku i który zawisł na szyi kilkuset osób.

Emocje przed zapisami chyba u każdego były ogromne! Paulina Szarow była gotowa zamknąć kawiarnie o 19:58, by mieć wifi na wyłączność. Justyna Bąbol pisała, że może dojść do pączkowej rewolucji, a Zdzisław Małolepszy nazwał to nie walką, a rozpierduchą! Takich komentarzy był ogrom!

Zapisy rozeszły się w czasie 3 minut! Był to niewątpliwie rekord województwa łódzkiego. Gdyby nie problemy z serwerem myślę, że ten czas byłby znacznie krótszy! Świadczy o tym chociażby dogrywka po której do grona 250 szczęśliwców miało dołączyć 100 kolejnych – zapisy trwały ułamek sekundy! Nie trzeba być matematykiem, by zobaczyć na wydarzeniu, że zainteresowanych wzięciem udziału w biegu było prawie 15 łasuchów na jedno miejsce! Większą szansę każdy będzie miał w losowaniu na Abbott World Marathon Majors!

Czy Pączek Run! jest wydarzeniem roku? Ciężko mi stwierdzić! To ocenić każdy musi sam. Z pewnością żaden inny bieg nie wzbudzał chyba nigdy tylu emocji przy zapisach i to jeszcze debiutując!

Na prośbę wielu osób bieg pojawił się również w opcji wirtualnej. Każdy kto zapisał się, przebiegł co najmniej 5 km i zjadł pączka, mógł zgarnąć swój medal! Oczywiście wszystko należało udokumentować zdjęciami! Z całej Polski wystartowało w nim ponad 600 osób! Ogromny szacun dla Team ZabieganeDni i Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Borzęcinie Dużym, gdzie łącznie wystartowało prawie 100 osób! Poniżej macie kilka zdjęć pokazujących jak ludzie z całej Polski potrafią się bawić i zaangażować w całą akcję swoim ogromnym serduchem.

Wróćmy ponownie do biegu w Łodzi. Każdy z zawodników w pakiecie znalazł opaskę na głowę, którą zaprojektowaliśmy wspólnie z Just Hero, shot magnezowy od Formotiva, próbki żeli od Movigo, czy numer startowy! Dodatkowo na mecie uczestnicy mogli się spodziewać pączków z Montag i przede wszystkim medalu!

Do partnerów biegu dołączyli również Polamed, Coca Cola, Sklep Biegacza, Trucht, Rep In Peace, Marta Deredas, czy Klub Sportera. Nie zabrakło również wsparcia medialnego! Eska Łódź, TVP3, Jemy w Łodzi i Festiwal Biegowy. Nawet w Runners World pojawiła się informacja o biegu. Ogromnym wsparciem okazała się drużyna #happyrunners i wolontariusze z XLIV Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi, a przede wszystkim moja życiowa partnerka – Cooking Monster. Bez niej to wszystko by się nie udało.

Część pakietów udało się wydać w przeddzień zawodów, co usprawniło pracę w biurze zawodów w sobotę. Od początku na imprezie każdy był informowany, że wszystkie pączki jakie były wchłaniane od czwartku do przekroczenia linii mety nie będą tuczyć, a kalorie będą zamienione w endorfiny!

Tutaj jeszcze raz ogromne brawa dla Klubu Sportera, która przygotowała konkretną rozgrzewkę i pomogła zrobić miejsce w brzuchach wszystkich zawodników! Start biegu miał się rozpocząć pościgiem za pączkiem! W końcu jak często każdy z nas ma szansę uciekać przed ponad 350 biegaczami na głodzie? 😀

Gdy zawodnicy wystartowali zaczęliśmy częstować kibiców nie tylko pączkami, ale i żelkami. Myślę, że tego się nie spodziewali, ale sam doskonale wiem, że doping potrafi dodać skrzydeł, więc zasłużyli na to, co robią! 😀 Jakby tego było mało, w tym czasie do ich dyspozycji były leżanki do masażu! Gdy ostatnia osoba przekroczyła linię mety przeprowadziliśmy loterię dla uczestników podczas której została rozdana część nagród od sponsorów. Resztę można było wygrać w konkursie na najlepsze stroje, czy biorąc udział w challengu jedzenia pączków na czas! Właśnie na tym ostatnim były do wygrania m.in. pączkowe legginsy od Rep In Peace! Było to coś pięknego! Dawno chyba wszyscy się tak nie uśmialiśmy! 😀

Pączek Run był najtłustszą imprezą w Polsce nie tylko dlatego, że były rozdawane pączki! To sprawiła także atmosfera, czy zbiórka dla zwierzaków. Wspólnie udało się zebrać największą ilość prezentów dla zwierzaków ze schroniska, jaką widział biegowy świat. Przynajmniej ten Polski. 😛 Po raz kolejny biegacze udowodnili, że mają ogromne serducha!

Po biegu emocji było bardzo wiele, a oczy szkliły się jak u kota ze Shreka, ale nie ma prawa być inaczej, gdy wokół tyle pozytywów! Każda osoba, która była tego dnia z nami przyczyniła się do sukcesu całego wydarzenia! Już z tego miejsca wszystkim należą się podziękowania za kredyt zaufania, jakim mnie obdarzyli! Za to, że wydarzenie bez żadnej promocji trafiło dzięki Wam do tylu osób! Za to, że chcieliście tam być! Za masę pozytywnych wiadomości! Za wszystko!

Warto również wspomnieć, że wiele osób właśnie na tej imprezie miało swój biegowy debiut! Imprezie, na której nie było pomiaru czasu! Imprezie, na której każdy tak właściwie zajął pierwsze miejsce! Jeszcze raz dziękuję Wam!

To nie koniec projektów na ten rok! Szykujcie się, bo pojawi się ich jeszcze co najmniej kilka! 😀 Liczę, że i tym razem Was nie zabraknie! 😀

PS Łapcie jeszcze linki do filmików na YT: