Bieg Gajusza – biegamy, pomagamy i pamiętamy! <3

Od momentu, w którym wystartowałem w Biegu Gajusza, trochę czasu już minęło. Jednak bieg ten zrobił na mnie takie wrażenie, że chcę mu poświęcić więcej tekstu niż sam wpis na facebooku.

Przyznaję, że przed samym startem chwilę zastanawiałem się czy wystartować, czy może odpuścić udział w biegu. Byłem w trakcie szkolenia w CSP w Legionowie, przez co od poniedziałku do piątku przez 3 tygodnie realizowaliśmy plan szkoleniowy z „Zatrzymywania niebezpiecznych przestępców”. W takim wypadku ciało najchętniej w weekend postawiłoby na odpoczynek i regenerację, a nie na dodatkowy wysiłek. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że tego nie zrobiłem i pojawiłem się w łódzkich Łagiewnikach. 😀

Na miejscu stawiła się też część naszej drużyny „Blogerzy Biegają”: Przygody Yvette, Powoli. Po Prostu., Gruby Biega i Bezarchitekta.pl i masa biegowych przyjaciół, więc od początku było wiadomo, że zawody będą w rodzinnej atmosferze. <3

Bieg Gajusza im. Julii Gajzler jest biegiem wyjątkowym, całkowity dochód przeznaczony jest na rzecz Fundacji Gajusz, która aktywnie wspiera i pomaga chorym dzieciom. Jest on również poświęcony pamięci dziewczyny, która uwielbiała sport i była zawsze roześmiana, a także zarażała pozytywną energią innych.

Już po pierwszym kroku po przekroczeniu linii startu wiedziałem, że będę brał udział w jednym z fajniejszych biegów w tym roku. Cały dzień padało niemiłosiernie i trasę 5,5km można było spokojnie przepłynąć. Mimo wszystko biegacze i kibice po raz kolejny pokazali, że mają ogromne serce i nie tylko chcą pomagać, ale i wciąż pamiętają o Julce i o tym jaką była cudowną osobą! Bieg z taką ilością fantastycznych ludzi sprawił, że pomimo pogody pod psem, czuliśmy się jakbyśmy biegli w jakimś ciepłym miejscu na świecie. <3

Trasa prowadziła przez część Lasu Łagiewnickiego i muszę przyznać, że dawno nie biegałem z taką ilością podbiegów, dziur, błota .W niektórych miejscach zdarzało się, że woda była po same kostki. Każdy z uczestników mógł poczuć się jak dziecko i pobrudzić bez wyrzutów sumienia i z uśmiechem na twarzy. Część biegaczy kilka razy lądowała na pośladkach i nawet wtedy uśmiech nie schodził im z twarzy. Widok osób, które 3 pierwsze kałuże i błoto mijały w podskokach, a po chwili doszły do wniosku, że to po prostu nie ma to sensu i śmiało można cisnąć w sam środek, był bezcenny. Sam zrobiłem tak samo! Chyba nie skłamię jak napiszę, że gdyby wylać wodę z butów uczestników, spokojnie można by było zapełnić jakiś staw. 😀

Pomimo nie najłatwiejszej trasy bieg udało mi się ukończyć z czasem 23:59  na 19  miejscu na 345 startujących. 😀

Przepiękne jest to, że biegając można pomagać. Jeżeli brakuje Ci motywacji, przypomnij sobie jak walczyła Julka i tak samo jak ona daj z siebie 110%! <3