Nasze wspomnienia są najcenniejszą rzeczą jaką posiadamy! Zawsze powtarzałem, że dobrze jest pozwolić sobie na szczęście i uśmiechać się co rusz, na każdym kroku, tak po prostu!
Miniony 2018 rok to totalny rollercoaster emocji. Wchodziłem w niego z kontuzją i mimo różnych diagnoz, nawet tych, w których lekarze informowali mnie, że już nigdy nie będę mógł biegać, starałem się wyrzucać te myśli z głowy i skupić się na tym, co zrobić, aby znaleźć drogę do szczęścia! Szczęścia, które dawało mi bieganie i inne aktywności fizyczne! I taka też była pierwsza połowa roku. O odłamanym fragmencie kości pisałem już wcześniej, więc nie będę Was zanudzał w podsumowaniu tymi historiami! Jeśli jej nie znacie, myślę, że będzie to dobra lektura na początek! 🙂
…bo w końcu życie polega na tworzeniu siebie!
W chwili, gdy dostałem od lekarza zielone światło na kije i trening nordic walking nie wiedziałem czego się spodziewać. Było to dla mnie coś nowego! Jednak złapałem bakcyla. Zakochałem się w tym sporcie od pierwszego treningu. To był też moment, gdy zacząłem poszukiwać zawodów, by nie tylko się sprawdzić, ale również podpatrzyć technikę u innych. Doskonale byłem świadom tego, że mam sporo u siebie do poprawy. Jednak każdego dnia starałem się pracować nad tym, by być lepszym.
Zaowocowało to czymś, o czym przed kontuzją nawet nie marzyłem! Udało mi się stanąć na podium już na drugich moich zawodach! Ciągle wspominam cały Provident Run. Wtedy zrozumiałem, że dobre rzeczy potrzebują czasu. W pewnym momencie naszego życia dochodzimy do takiej chwili, w której stwierdzamy, że za nasze szczęście i sukces jesteśmy odpowiedzialni my sami. Nikt inny. Zająłem drugie miejsce w klasyfikacji open! Byłem wniebowzięty! Co było dalej?
Dycha Justynów Janówka – 1 miejsce M30
V Marsz Lasem Kraszewskim – 1 miejsce M30
Pomarańczowy Dzień Sportu – 3 miejsce kat. wiekowa 16-39
Botaniczna Piątka (edycja letnia) – 3 miejsce open mężczyzn
Biegamy-Pomagamy – 3 miejsce open
Botaniczna Piątka (edycja jesienna) – 1 miejsce open mężczyzn
Nordic walking pomógł mi nie tylko w walce z kontuzją, nauczył mnie także przełamywać strach. Mniej przejmować się rzeczami, które tak naprawdę na dłuższą metę okazują się nieistotne. Najbardziej cieszy fakt, że to przez co przeszedłem pomogło wielu osobom. Osobom, które tak jak ja zmagały się z kontuzją. Te wszystkie wiadomości, od tak naprawdę obcych mi ludzi, potrafiły zrobić takiego zaciesza, że nie mogłem go zdjąć z buzi przez kilka kolejnych godzin! Cieszył fakt, że z jednego z trudniejszych etapów w moim życiu udało się zrobić coś dobrego.
Po tych wszystkich przejściach, po ponad 600 dniach, po kilku rezonansach, pijawkach, laserach, prądach, falach uderzeniowych i masażach, lekarz poinformował mnie, że mogę wracać do gry! Drugie pół roku to bardzo delikatny powrót do pełnej ruchowości. Można powiedzieć, że nogi uczyłem na nowo biegać. Dlatego też wybierając starty decydowałem się na te, gdzie dystans zamykał się w 10 km!
Dzięki temu łączny bilans z kijkami zakończył się zdobyciem 39 medali!
Najcenniejszymi medalami po raz kolejny okazały się te z imprez, które miałem przyjemność organizować sam. Służba dała mi możliwość kontynuowania Niebieskiego Biegu Niepodległości, ale także wprowadzić nowość podczas Mundurowego Dnia Dziecka i poza pokazem sprzętu służb mundurowych dołożyć dla najmłodszych bieg na różnych dystansach! 😀 Super widzieć, że to co robimy przynosi frajdę i radość ludziom w tak naprawdę każdym wieku! 😀 PS tak, na plakacie ten Pan w mundurze to ja! 😛
Kolejną nowością był Bieg Głodomora – bieg, który organizowałem wspólnie z Zapiekarnią. Od początku głównym założeniem było zrobienie tego dla zabawy i utrzymania całości w mega pozytywnej atmosferze. Jeśli chcecie sprawdzić jak wyglądało całe wydarzenie wbijajcie w poniższy link!
I na tym zakończmy temat biegowego podsumowania roku, ale zostańmy jeszcze chwilę przy sporcie. Swim For A Dream zdecydowało się zrobić coś wielkiego – pobić rekord w najdłuższym sztafetowym pływaniu, bo przez aż 12 godzin! Gdy tylko pojawiły się zapisy, wiedziałem, że nie może mnie tam zabraknąć! Byłem, przepłynąłem i dodałem kozacki medal do kolekcji! Pierwszy całkowicie niezwiązany z bieganiem! 😀
Miniony rok to również szereg współprac! Zostałem ambasadorem Go Sport. Marki, której nie trzeba nikomu przedstawiać! <3 Zrobiliśmy wspólnie kilka fajnych rzeczy, a jeszcze więcej przed nami! Podrzucam link do wywiadu ze mną!
Wraz z Gałganem zostaliśmy ambasadorami konkursu „Trenuj z psem” prowadzonego przez Max & Mrau i ALE. Nakręcaliśmy ludzi do wszelkiego aktywnego spędzania czasu ze swoimi pupilami na powietrzu. Cała ta akcja przyniosła nam sporo frajdy! Liczymy, że i w tym roku przy okazji kolejnej edycji konkursu będziemy mogli dołączyć do zespołu! 😀 W tym miejscu muszę również wspomnieć, że Gałganiasty miał swój biegowy debiut na parkrunie! Spisał się na medal i ciężko mi było na dystansie 5 km czasem utrzymać jego tempo! Był to również chyba pierwszy psiak rasy Cavalier King Charles Spaniel, który wystartował na tym biegu! <3
Większość z Was wie, że mam sporo zasad, których się trzymam. Jedna z nich brzmi „Biegam, żeby jeść. Jem, żeby biegać”. Chyba właśnie to bycie całkowicie szczerym w tym temacie i pokazywanie, że można to wszystko połączyć pozwoliło, by do moich treści trafili ludzie odpowiedzialni za Restaurant Week. Dołączyłem do grona ich ambasadorów przy okazji wiosennej i jesiennej edycji.
Byłem także ambasadorem festiwalu „Jemy w Łodzi Food Fest” i chyba najlepszego wydarzenia pod słońcem – „Łódzkiego Festiwalu Burgerów”. Zdecydowanie wołowiny nigdy dość! Zwłaszcza po solidnym treningu! 😀
Tutaj zdecydowanie się nie hamowałem, starając się odwiedzić jak najwięcej miejscówek! Były to takie lokale jak:
- Toskania (Wołowina, prosciutto crudo, mozzarella, pesto z suszonych pomidorów, rukola, grillowany bakłażan, sos majonezowo-ziołowy, domowej roboty bułka z czarnuszką
- Dzień Dobry Caffe (maślana bułka, kotlet wołowy, domowy majonez z chrzanem i lubczykiem, konfitura z czerwonej cebuli, wędzony ser, jajko sadzone i bekon)
- American Steak & Burger (czarna bułka, krewetki, chutney z ananasa, chipsy chorizo, sałatka krabowa z kawiorem, tęczowy ser, grillowana kapusta pak choy i majonez limonkowy)
- Sushi w dłoni (Burger w bułce drożdżowej z polikiem wołowym, pastą z chorizo i krewetek, chrupiącymi krążkami z cebuli, ogórkiem i majonezem truflowym)
- Heksagon (burger z dzika i sarny z podwójnym bekonem, podwójnym serem cheddar, marmoladą z rokitnika i brusznicy czerwonej, smażoną cebulą i grzybami, podany z frytkami i sałatką z mikroliści i szpinaku z serem zagrodowym)
- Whiskey In The Jar (Burger inspirowany kuchnią meksykańską z wołowiną (200 g), papryczkami jalapeño oraz sosem na bazie papryczek chipotle)
- Rajskie Jadło (wołowina (200 g), krokiet z prażoków, sałata lollo, pomidor, ogórek kanapkowy, cebula czerwona, domowy majonez, sos BBQ, podany z opiekanymi ziemniakami i surówką z białej kapusty)
- Szpulka (bułka żytnia na zakwasie, biała kiełbasa z Łasku, chutney z nagawskich jabłek, sos na bazie chrzanu z Osjakowa, pikle i sałata, podawany z kubkiem łódzkiej zalewajki)
- Stekówka (grillowane, szarpane mięso strusia (180 g), ser koryciński z dodatkiem czarnuszki i czosnku, polska szynka dojrzewająca, podsmażane na maśle podgrzybki i szparagi, żółty, słodko-ostry sos majonezowy i liście rzodkiewki, podane z frytkami)
W trakcie wspomnianego festiwalu udało mi się złapać więź z właścicielką i szefem kuchni! Zostałem później zaproszony na tasting ich nowego menu! Mięso ze strusia to chyba najlepsze co do tej pory jadłem! Miałem również okazję testować nowe menu w Stacja Street Food, gdzie wszystko okazało się sztosem! W Bawełna testowałem nową kartę drinków. *.* Stwierdzam, że odwiedzanie nowych lokali to okazja, by posmakować kuchni z całego świata, zwłaszcza, gdy nie jesteśmy w stanie zwiedzić każdego miejsca na mapie.
W 2018 działo się sporo magii. Udało mi się spotkać Jurka Owsiaka i chwilę z nim pogadać. Czapki z głów dla tego, co robi! <3 Są takie wydarzenie koło których nie można przejść obojętnie! Jednym z nich jest See Bloggers! To właśnie tam mogłem pogotować z Pascalem Brodnickim! <3 W domu moje zadania w kuchni kończą się na zrobieniu tostów, a tu mogłem zrobić z mistrzem mule! 😮 Cały weekend wśród innych pasjonatów blogowania przy prelekcjach, wykładach, czy warsztatach to naprawdę wspomnienia na całe życie!
To właśnie Ci ostatni sprawiają, że chcesz się rozwijać, by stać się lepszą wersją samego siebie!
Zaproszono mnie również do Restauracji Galicja na kolację degustacyjną (ze sporą ilością wina), gdzie w roli konferansjera był nie kto inny jak Robert Makłowicz! Pod koniec roku udało mi się też spotkać Karola Okrase przy okazji zapowiedzi Festiwalu Dobrego Smaku)
Nieustannie staram się rozwijać, więc gdy pojawiła się możliwość wzięcia udziału w Warsztatach Fotografii organizowanych przez Via Art w Bawełnie zgodziłem się momentalnie. Kilka godzin cennych wskazówek sprawiło, że moje zdjęcia wyglądają o niebo lepiej niż kilka miesięcy temu!
Od zawsze marzyło mi się zorganizowanie i poprowadzenie zawodów jedzenia na czas! Coś takiego pod koniec roku zrobiliśmy wraz z Pittu Pittu! Jeśli jesteście ciekawi jak wygląda ponad czterokilogramowy burger klikajcie w poniższy link! 😀 Nie pożałujecie! 😀
Wracając do wstępu całego wpisu! Jedyną rzeczą, którą naprawdę posiadamy i zabierzemy do grobu są nasze wspomnienia! Każdy bieg/marsz to nowe znajomości i pogłębienie tych starszych. Wspólna motywacja, kopniaki na szczęście, pogaduchy przed odliczaniem do startu, a także te na trasie. To zawsze będzie najlepszy powód, by pójść na zawody, czy na trening. By dać z siebie wszystko i zgarnąć energię nie tylko na cały dzień, a na całe życie! Dziękuję Wam, że Wszystkim za to, że jesteście tu ze mną kolejny rok!