Gdy jakiś czas temu zupełnie przypadkowo przeczytałem o biegach tematycznych, jak Prison Break Race, czy Zombie Apocalypse, żałowałem, że nie ma czegoś takiego w Polsce. Niestety, aby wystartować w takim biegu, musiałbym się zdecydować na lot aż do Montrealu. Dlatego ten wpis będzie o biegu, który po raz pierwszy pojawił się w Polsce jesienią ubiegłego roku i nawiązuje do klasyki George’a Romero – mowa tu o żywych trupach. W biegu miałem przyjemność wystartować 13 maja w Łodzi. Pomimo lekkiej obsuwy liczę, że relację przeczytacie do samego końca. 😉
Horrory wzbudzają różne emocje – czasem nas straszą, a czasem sprawiają, że wręcz wybuchamy śmiechem. Pomimo tego i tak uwielbiamy je oglądać, nawet jeśli jest to kino klasy B (zdarzają się i dużo gorsze ^^). Przy filmach o zombie straciłem naprawdę wiele godzin. Ogromny wkład w to miał niewątpliwie George Romero, ale i nieco nowsze produkcje jak Resident Evil, czy The Walking Dead, które zna chyba każdy. W moim otoczeniu wszyscy wyczekują nowych przygód Ricka Grimes’a i reszty bohaterów. Zombie nie tylko można spotkać na ekranie telewizorów, ale i w książkach, grach, czy komiksach.
A teraz wyobraźmy sobie, że to, co widzimy na ekranie zostaje nagle przeniesione do świata rzeczywistego i to, co wydawało się nierealne staje się prawdziwe?
Z takim właśnie pomysłem wyszli organizatorzy biegów w Montrealu, a następnie Run or Death. Każdy kto miałby ochotę pouciekać przed zombie nie musi już pokonywać oceanu i może stanąć im naprzeciw nieco bliżej, u nas w Polsce. Szczerze mówiąc ten bieg to strzał w dziesiątkę. Przekonali się o tym startujący w jego pierwszej edycji w Warszawie pół roku wcześniej, na której z przyczyn służbowych nie mogłem się pojawić, czego bardzo żałowałem.
Już zapisując się na bieg masz dwie możliwości, możesz zdecydować, po której stronie barykady będziesz chciał stanąć. Czy będziesz ‚ocalałym’, czy zombie. Dokonany wybór ma wpływ również na cenę pakietu startowego. W pierwszej puli jest to ok. 69zł za pakiet uczestnika i 21zł za zombie. Jeśli jesteście ciekawi czym się dokładnie różnią, kliknijcie w poniższy link:
Formuła biegu to około 5 kilometrów świetnej zabawy z dużą ilością żywych przeszkód. 😀
Ludzie ucharakteryzowani na zombie są rozmieszczeni na różnych odcinkach trasy z jednym jedynym celem – zerwać Ci szarfę przypiętą do pasa, która oznacza twoje życie (każdy ma ich 4). Druga strona musi zrobić wszystko żeby ich nie stracić. Zasada jest jedna – dobiec do mety żywym (czyli z co najmniej jedną szarfą). Kocham biegać, więc dołączenie do ocalałych uważałem za oczywiste.
Biuro zawodów i cała trasa mieściła się przy ul. Pryncypalnej 94. W miejscu, gdzie znajduje się dawna jednostka wojskowa. Pierwszy raz miałem okazję przekroczyć bramy tego miejsca i zdecydowanie „robiło” ono klimat. Podczas rejestracji można było dokonać wyboru fali, każda startowała w 10 minutowych odstępach czasowych. Niestety moja wpłata zaginęła u organizatora, przez co mój start przesunął się o 30 minut (jednak wielki plus za szybkie rozwiązanie sytuacji). W pakiecie oprócz chipu znajdowała się również koszulka, która została wybrana w ankiecie przez uczestników biegu.
Niestety każdy napotkany znajomy startował w innych falach, więc o swoje życie zmuszony byłem powalczyć z zupełnie obcymi ludźmi. Jak się okazało była to świetna ekipa i wraz z kilkoma osobami połączyliśmy siły, dzięki czemu mogliśmy stworzyć kilka naprawdę fajnych akcji. Było sporo wrażeń i nie obyło się bez upadku i zadrapań, ale dodało to jeszcze smaczka całej imprezie. 😀
Zanim dobiegliśmy do mety musieliśmy minąć kilka stref, tj. składowisko odpadów, military area, kwarantanna, czy trupi pociąg. Spójrzcie jak to ładnie się wszystko prezentuje na mapie. 😀
Trasa to niewielka długość drogi asfaltowej, a głównie krzaki, kamienie, dziury, w niektórych miejscach były nawet tory kolejowe. Jedyne co bym zmienił w biegu to porę, myślę, że z godziną 21-22 byłoby idealnie. 😀 Zombie spisały się perfekcyjnie, praktycznie wszyscy wczuwali się w role, dziwne odgłosy, krzyki, nawet ich poruszanie przypominało to, co znamy z filmów. <3
Do kolejnej jesiennej edycji na Halloween mamy jeszcze trochę czasu i pojawię się tam na pewno. Nie wiem tylko jeszcze w jakim charakterze, bo korci mnie żeby napędzić stracha kilku biegaczom. 😛
Jak widzicie z biegu jestem bardzo zadowolony, przyniósł mi sporo frajdy i aż dziwię się, że tak długo czekałem na publikację tego wpisu. 🙂 W mojej fali z przypiętymi dwoma szarfami dobiegłem jako trzeci (drugi jeśli liczyć ocalałych – do pierwszego miejsca brakowała mi 1 sekunda :D). Na starcie pojawiło się ponad 345 biegaczy i aż 195 osób straciła wszystkie życia. 😀
A Ty po której stronie staniesz, gdybyś musiał wybrać? 😀